czwartek, października 20, 2005

Salsa w dzielnicy chinskiej


Kubanczycy to przemili ludzie. Szczegolnie w tak turystycznym miejscu jak Havana zaczepiaja cie na kazdym kroku. Czasami chca po prostu pogadac. Hola amigo! Skad jestescie. Ale zazwyczaj wiaze sie to z jakas propozycja. Najbardziej popularne to ¨taxi?¨ i ¨kup ode mnie cygara, special price¨. Po dwoch tygodniach pobytu w tym kraju, na rozlegajace sie za naszymi plecami ¨PSSSSST, amigo¨ reagowalismy smiechem. Marcin sam nawet zaczal psssyczec na Kubanczykow, ku ich wielkiemu zdziwieniu ;-). Ale historia, ktorza chce opowiedziec pochodzi z naszego pierwego dnia pobytu na Kubie. Bylismy wtedy calkowicie zieloni, kazda prawie zaczepke przyjmowalismy z ufnoscia i naiwnoscia dziecka. Cieszylismy sie ze tak latwo jest nawiazac kontakt z ¨tubylcami¨.

Pierwszy caly dzien lazenia po magicznym miescie. Jedna ulica podobna do drugiej. W pierwszej chwili sie zachlystujesz i wszystko wydaje ci sie fascynujace - kazdy motyw, samochod, kamienica, roznokolorowe tynki na sypiacych sie scianach. z czasem zaczyna to meczyc. Jednen z napotkanych przez nas Kubanczykow zaczyna nas goraco namawiac zebysmy z nim poszli do dzielnicy chinskiej na festival salsy. O tej porze festival salsy? Tak amigos! Teraz! Pozniej nie bedzie, bo przyjdzie cyklon. W barze Pekin. Sami zobaczycie. Vamos! Idziemy. W koncu jestesmy na Kubie, i festival salsy dziala jak zaklecie. Po dotarciu na miejsce okazuje sie ze w barze Pekin nie ma zadnego festivalu, za to nasz nowy amigo chce koniecznie wypic z nami mojito. Mowimy mu ze nie mamy pieniedzy, co jest zreszta prawda, bo jeszcze nie zdazylismy wymienic i wychodzimy.
Po jakiejsc pol godzinie zaczepia nas przemila parka - chlopak i dziewczyna, ktorzy mowia ze ida wlasnie na festival salsy do dzielnicy chinskiej i czy sie z nimi nie wybierzemy. Tak amigos, w barze Buena Vista Social Club. Katka chce isc. Ale w koncu nie idziemy. Znajdujemy Case de Cambio (kantor), gdzie Katka ma zajac kolejke i na chwile idziemy dalej. Kiedy wracamy naszej Katki juz nie ma. Czekamy na nia przez pol godziny na placu, pytajac sie stojacych tam ludzi, czy nie widzieli chudej dziewczyny z olbrzymim aparatem. Nie widzieli. Z nadzieja, ze Katka poprostu gdzis polazla swoim kocim zwyczajem, decydujemy sie ruszyc dalej sami.
Po poludniu nadarza sie kolejna okazja by udac sie na festiwal salsy w dzielnicy chinskiej. Dwoch przyjacielskich Kubanczykow oferuje nam wspolne spozycie mojito. Czestuja nas po drodze rumem z malych kartonikow, sa rozgadani i weseli. Jeden sie cieszy bo dzis urodziny jego siostry, drugi opowiada mi na czym polega santeria. Dochodzimy do baru, tuz za brama gdzie zaczyna sie chinska dzielnica (warto wspomniec ze jest to chinska dzielnica z czasow przedrewolucyjnych, obecnie nie mieszka tam zaden chinczyk). Starszy Kubanczyk zamawia blyskawicznie 4 mojito. Saczymy je przez jakies 20 minut (warto wspomniec ze kubanskie mojito sa najlepsze na swiecie!), i kiedy juz dopijamy, jeden z naszych amigos mowi: bardzo dziekujemy za mojito! My patrzymy sie po sobie, barman daje nam rachunek na 16 peso convertible. Byla to cena astronomicznie duza, biorac pod uwage ze za 10 peso convertible bylismy w stanie wyzywic sie przez tydzien (placac w peso cubano), a poza tym mojito mozna znalezc w Havanie rowniez za 2 peso. Trzecia sprawa, ze nawet takiej kwoty przy sobie nie mielismy. Wychodzac z domu wzielismy na wszeliki wypadek 10 peso convertible, a reszte w peso cubano, bo zaraz po odkryciu przetaniego swiata ofert w walucie kubanskiej, doszlismy do radosnego wniosku, ze w peso convertible kupuja tylko kretyni. Po czwarte: WCALE nie zamierzalismy za nich placic!!! Staramy sie to wszystko w jakis lagodny sposob przekazac naszym kompanom. Oni po woli wpadaja w panike (naciaganie turystow jest na 100% ich chlebem powszednim i dziwia sie bardzo ze trafili na takich, ktorzy nie chca zaplacic), barman stajac po ich stronie nerwowo raz po raz pokazuje nam rachunek, na ktorym widnieje zlowieszcza cyfra 16. W koncu zostawiamy banknot 10pesowy (wiedzac ze na reszte raczej nie ma co liczyc) i wychodzimy. Mlodszy z Kubanczykow wybiega za nami i dochodzi do przepychanki miedzy nim a Marcinem. Cala przygoda konczy sie rzucaniem sobie w twarz ¨Fuck you!¨¨¨Fuck You!¨- slow uniwersalnych na kazdej szerokosci geograficznej.

Wieczorem Katka wraca do domu pelna swoich opowiesci.

Brak komentarzy: