poniedziałek, listopada 07, 2005

Trynidad - Pinal del Rio


Po Trynidadzie spedzilismy jedna noc nad morzem, skad udalismy sie do Cienfuegos i dalej na plaze Giron (slynna Zatoka Swin). Ostatni odcinek trasy pokonalismy z milymi Niemcami, ktorzy podrozowali po Kubie wynajetym samochodem. Noc ktora spedzilismy w wiosce przy plazy nalezala rowniez do jednej z ciekawszych, bo wszystkie Casy Particular byly zajete i zapukalismy poprostu do drzwi jednego z normalnych domow. Do domu na skraju miejscowosci, ukrytego w ciemnosciach. Na Kubie grozi bowiem bardzo wysoka kara za przyjmowanie obcokrajowcow, jesli sie nie ma na to rzadowej licencji. Mimo tego pewna mila pani zgodzila sie nas przenocowac. Rankiem niczym w filmie szpiegowskim wymykalismy sie przez drzwi tarasowe, od tylu domu.
Tamtego dnia pobilismy swoj autostopowy rekord! Dystans, ktory przemierzylismy, przeszedl nasze wszelkie oczekiwania. Dojechalismy z plazy Giron jeszcze hen, hen na Zachod od Havany, do Pinal del Rio (robiac po drodze postoj na zobaczenie rezerwatu z krokodylami).
Jezdzenie na pace ciezarowek jest cuuuuuudowne! Jak staniesz z przodu i rozlozysz szeroko rece, masz wrazenie ze lecisz! Braterstwo jakie wytwarza sie w czasie lapania stopa z innymi Kubanczykami jest takze czyms niesamowitym.
Po nocy w nieciekawym Pinal del Rio wyruszylismy do Vinales. Tzn... staralismy sie wyruszyc... Po autostopowych sukcesach przyszla w koncu porazka. Za sprawa nieruchawych amarillo, ale takze wlasnego lenistwa i opieszalosci na przejechanie 30 kilometrow stracilismy prawie caly dzien. Ale za to nawiazalismy ciekawa znajomosc z miejscowym chlopakiem Mikelem, ktory powiedzial nam ze w Vinales nastepnego wieczoru bedzie Wieeelka fiesta. W miejscu o tajemniczo brzmiacej nazwie Pollo Montanez. Niedlugo ta nazwa miala zapasc w naszej pamieci jako jedna z najmilszych w czasie calej naszej podrozy. Wkrotce otworzyc mial sie cudowny rozdzial pt. ¨Vinales¨.

Brak komentarzy: